Zdołałem zauważyć hejt wokół tego filmu, cieżko było się przed nim ukryć – „entuzjastyczne” recenzje bombardowały zewsząd nas wszystkich. Ale jeśli zapytacie jak jest naprawdę, to powiem Wam, że zostaliście oszukani przez fałszywych bogów, jeśli wcisnęli Wam, że ten film jest tak bardzo kiepski. Bo nie jest. Dlaczego?
Istotną kwestią jest to, że te filmy to są adaptacje komiksów. Dlaczego to jest istotne? Dlatego bowiem, że jeśli ktoś nie zna się i nie śledzi tego co mogło (nie musiało) się wydarzyć w komiksie, to zupełnie nic nie zrozumie z filmu.
To nie jest tak, że „o spoko, obejrzymy sobie film, gdzie Batman pierze się z Supermanem”. Tu trzeba mieć podkładkę, jakieś zaplecze. To prawda, że idzie się do kina po rozrywkę, ale trzeba ją jakoś rozumieć.
Spotkałem się z negatywnymi recenzjami Deadpoola ze strony osób, które nic nie wiedzą o tej postaci, a ponadto nie mają bladego pojęcia o tym jak ten (super)bohater był przedstawiany w komiksach. Słowo „Uniwersum” jest niezwykle istotne, by móc jakoś przystąpić do obejrzenia filmu superbohaterskiego. Jeśli ludzie nie wiedzą, jaką zobaczą historię i o co chodzi, to wizyta w kinie pozwoli im się zgubić, a na pewno wyciągnąć z seansu znacznie mniej.
Ben Affleck jest spoko Batmanem, a jako Bruce Wayne wypada zaiście wyśmienicie. Ja jestem z tych, co kochają Christiana Bale’a jako Batmana, ale muszę oddać honor Affleckowi, bo naprawdę sprawdził się w tej roli i bezsensownym jest zarzucanie mu czegokolwiek.
Podobnie też Henry Cavill – nie wyobrażam sobie innego kolesia pasującego do roli Supermana. On zarówno, jeśli chodzi o wizerunek, jak i postawę idealnie odtwarza tę postać. Kosmita na Ziemi, który próbuje się przystosować, a dorywczo ratuje planetę z opresji takiej, czy owakiej. Cavill w tej roli jest ok. Ja niczego więcej nie oczekiwałem od Supermana.
W komputerowych zapiskach Lexa Luthora znajdujemy co nieco informacji o Justice League. Oczywiście trzyma to w odpowiednio nazwanym folderze. To jest smaczek dla miłośników komiksów i uniwersum DC. „Justice League” zmierza do nas wielkimi krokami. A bliżej tego jest „Suicide Squad”, gdzie jak słusznie raczej podejrzewa mój kumpel – Joker (którego odtwarza Jared Leto) jest Robinem. Nic dziwnego, takie rzeczy już się działy.
Lex Luthor nie jest geniuszem zbrodni, nie jest też intrygującym złoczyńcą. Jest psychotycznym szaleńcem z wysokimi pokładami inteligencji, który też skutecznie nakręca Batmana ku odsieczy przeciw Supermanowi. To jest postać chaotyczna, bez ładu i składu.
Musicie wiedzieć jedno: fabuła tego filmu to dno, a dialogi są tak kiepskie, że ciężko nie chwytać się momentami za głowę. Nic ciekawego nie usłyszycie z ust (super) bohaterów. Ale też nie po błyskotliwe konwersacje idzie się na taki film.
Wiecie czym się broni ten film? Rozpierdolką, bezpruderyjną czystą rozpierdolką. Tutaj nasi ulubieńcy naprawdę nie szczędzą ścian, murów i budynków, by pokazać sobie nawzajem kto ma większego. I to jest naprawdę ok, bo jeśli idziecie na film akcji, to taki zobaczycie. I wybaczycie dłużyzny i patos, którym nasączono ten film.
I to nie jest ważne, że Lois Lane jest irytują i tkwi w „ground zero” zupełnie bez sensu miotając się gdzieś wśród walczących bohaterów. Podobnie też znikąd pojawia się Wonder Woman – choć ona wypadła cudownie. To jest naprawdę obiecujący smaczek przed „Justice League”, a Gal Gadot idealnie pasuje do tej roli.
Ten film naprawdę sprawia radość ludziom, którzy wiedzą „o co kaman”. Jeśli człowiek nie odnajduje się w uniwersum DC i jego bohaterach, to bez sensu iść do kina. To nie jest tak, że jeśli coś ma swoje korzenie w komiksach, to ucieszy też komiksowych ignorantów. Film daje widzowi znacznie więcej, jeśli ten ma rozeznanie w świecie, o którym traktuje.
Wracając… Jeśli lubisz filmy, gdzie super-chłopy z pelerynami i maskami piorą się po mordach, to ten film da Ci, zwyczajnie mówić, dużo radości. I choć nie ma tu typowo marvelowych heheszków, to i tak wyjdziesz z kina ucieszony.
Idźcie i cieszcie się tym filmem, gdzie Superman się napieprza z Batmanem. Powtórzę: Superman się napieprza z Batmanem. Nie sugerujcie się negatywnymi recenzjami i miejcie swój rozum. Naprawdę przykrym, by całkiem spoko film pozostał na świecie ze złą sławą.
P.S. No i jeszcze raz powtórzę: TUTAJ SUPERMAN SIĘ NAPIEPRZA Z BATMANEM 😉
P.S.2: W oryginale ta recenzja zawierała dużo wulgaryzmów i złości na wszystkich krytykujących ten film, ale po namyśle zdecydowałem się ten tekst edytować i nie dawać się następnym razem ponosić negatywnym emocjom.